środa, 17 lutego 2016

WINTER SPARTAN RACE SUPER | JAKUSZYCE POLAND | 2016

Po powrocie z zimowego sprintu aura za oknem zrobiła się wiosenna. WINTER SPARTAN RACE czy może jednak SPRING EDITION? Słońce i plus pięć na termometrze tylko potwierdzały moje przypuszczenia. Kiedy przyjechaliśmy w piątek do Szklarskiej Poręby, śniegu było tyle co kot napłakał, promienie  roztapiały zalegające resztki - przedwiośnie pełną gębą! Po zakwaterowaniu ruszyliśmy na Polanę Jakuszycką, aby zobaczyć nasze pole bitwy. Wystarczyło pojechać kilka kilometrów dalej by przenieść się do Krainy Lodu i zacząć śpiewać "Ulepimy dziś bałwana...". SUPER! [Dosłownie].


Sobota, start godzina 10:00. Wszyscy zwarci i gotowi na nowe przygody.
Ruszyliśmy! Zazwyczaj na pierwszy ogień do pokonania jest podbieg. W Jakuszycach było inaczej. Na wstępie były do pokonania trzy ściany, przez co robił się już na samym początku niezły zator.






Dalej po pokonaniu trasy o niewielkim stopniu nachylenia, czekał na nas test pamięciowy. Mieliśmy do zapamiętania kod, który został sprawdzany pod koniec biegu. Trochę pod górkę i noszenie oblodzonej belki, która wydawała mi się tak ciężka, że dostanę przepukliny. Lecimy dalej! Biegnę i biegnę i żadnej przeszkody. Trasa fantastyczna, bez morderczych podbiegów. Chyba już z 5km przebiegłam bo zaczynam się męczyć. Skok przez belkę. OK! To do tamtego drzewa i dalej się przejdę, bo dostaję zadyszki, albo nie... jak się piosenka skończy [Maja dzięki za MP3]. Ale co zrobić jak dalej było z górki, a ja jak ten pitt bull [terrier] z wywieszonym ozorem... CISNĘ! Patrzę na zegarek - niecałe 4km... W międzyczasie nosiłam wiadro z gruzem, zeżarłam kawałek fuel champsa, trzaskałam pierwsze karne burpees, [bo nie wlazłam na linę], robiłam selfie z przypadkowymi ludźmi, wypiłam ciepła herbatkę i bawiłam się pysznie!



Czas w stosunku do nabitych kilometrów też dobrze się prezentował więc radość była ogromna. Wszystko wskazywało na to, że koniec się zbliża, więc nie zwalniając kroku pokonałam ustawiony tor przeszkód, przeczołgałam się pod drutem kolczastym i już przed samą metą, jakby mi było mało urządziłam sobie burpee challenge... Skok przez płomienie - MAMY TO! JAKUSZYCE AROOO!






Gratuluje całej ekipie ukończenia! Wielka piątka Robert Czech, za to, że jak na prawdziwego trenera przystało zamykałeś cały peleton i liczyłeś karne burpees!
Widzimy się za miesiąc i poskramiamy BESTIĘ!



AROOO!
Skrzynia Biegów.