czwartek, 14 lipca 2016

KOSICE CITY SPRINT | Czasem słońce, czasem deszcz... | SLOVAKIA 2016

W tym roku SPARTAN RACE CENTRAL EUROPE przygotowali dla uczestników dwa specjalne wyścigi: PRAGA – KOSZYCE (Praha – Košice). Na tą okazję został stworzony unikatowy medal (tym razem byłam - jestem! - pod wrażeniem w porównaniu z zimowymi medalami, które niczym się nie różniły od regularnych). Każda osoba, która ukończyła wyścig w Pradze lub Koszycach otrzymała klasyczny medal, czerwony kawałek Trifecty, a także ½ specjalnego medalu. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym mieć niepełny medal, który już nigdy ponownie nie zostanie wykonany ani możliwy do zdobycia, zatem - w drogę moi mili! 

Robi wrażenie, co? A tylko powiedzcie, że Wam się nie podoba... ;)

Z DESZCZU POD... LAMPĘ!

Podobno każde warunki atmosferyczne są dobre do biegania. Dla mnie jednak nie ma nic gorszego niż brykanie w upał - istny dramat! Na sobotę zapowiadała się pogoda "barowa", co też nie było najlepszą opcją ze względu, że przeszkody (np. równoważnia, małpi gaj) + deszcz = dodatkowe utrudnienie. Czasem nie mamy wpływu na niektóre rzeczy, nie ma więc co się mazać tylko robić swoje. Przecież lepszy rześki deszczyk niż trzydziestokilkustopniowy upał. Od samego rana Koszyce mokły, kałuże rosły i nic nie wskazywało, że cokolwiek się zmieni. Z cukru nie jestem - będzie OK. Po odebraniu pakietów startowych ku mojej uciesze (głupia ja!) zaczęło się przejaśniać. Deszczowe chmury się rozpłynęły, promienie zaczęły zalewać miasto, a temperatura rosła wprost proporcjonalnie do wysokości słońca na niebie.  Już koło godziny 9:00 było naprawdę ciepło, a do mojego startu jeszcze ponad godzina.


GALOPEM PO STARÓWCE

Wyścig wyścigowi nie równy. Zawsze jest to inna przygoda, miejsce, trasa i poziom trudności. Tym razem Spartan Race przyjął formę biegu ulicznego nadzianego przeszkodami. Poszły konie po betonie - dosłownie! Było płasko, twardo, czysto, sucho i... GORĄCO! Trasa wiodła po Starówce i pobliskimi uliczkami. Nagrzane mury, asfalt i chodniki ochoczo dzieliły się z uczestnikami swoim ciepłem. Gdzieś pod koniec trasy można było schłodzić się w kontenerze z wodą - oh jak przyjemnie tam było. A jak już przy przeszkodach jesteśmy to zdecydowanie pod małpim gajem "A" i multiringiem powinny leżeć jakieś snopy siana - dla bezpieczeństwa. Sama byłam świadkiem jak jeden uczestnik gruchnął, aż zagrało głową o beton.
Szczerze powiedziawszy nie tego się spodziewałam i byłam zaskoczona. Warto zbierać nowe doświadczenia i należy być przygotowanym na niespodziewane. Był to pierwszy i ostatni w moim wykonaniu stricte "miejski" Sprint. Uważam, że Spartan Race poza góry nie powinien wychodzić. Jak Spartan to ma być przełaj, ma być błoto, mają być naturalne przeszkody, ma pachnieć lasem i mają być góry. Koniec kropka.

Galopem po Starówce! Bo ja to co najwyżej kłusem... ;)


fot. Czerwiśnia

MIEJSKA DŻUNGLA vs. ANUSIA

Kto mnie choć trochę zna wie, że przed każdym startem towarzyszy mi stres. Nieważny dystans, nieważne miejsce - czy to bieg uliczny na 5km czy zimowy górski półmaraton z przeszkodami. Zawsze na początku mam ścisk w żołądku a w głowie kosmos! Myśli kłębią się jak szalone i podpowiadają głupie rzeczy. Zazwyczaj udaje mi się wygrać z nimi walkę, pokazać im środkowy palec i przepędzić szybciej niż się pojawiły. NIE. TYM. RAZEM. Mało tego! Jakże triumfowały nade mną gdy ja - zwinna małpka - już na samym początku trzaskałam karne burpees za niepokonanie małpiego gaju... Nie będę ukrywać, że mocno mnie to podłamało. Motywacja spadła totalnie, nie chciałam już dalej kontynuować biegu. Zaczęłam się zastanawiać, co poszło nie tak zamiast spuścić to w kiblu i dalej walczyć. Jak nie masz siły przebierać nogami to biegniesz głową. A co jeśli jesteś w odwrotnej sytuacji? Dobrze, że podczas tego biegu z odsieczą przybyła Husaria - dzięki Artur! Potrzebowałam mocno wsparcia, nie tyle na przeszkodach co mentalnie. Mimo dyskomfortu z powodu pogody, mimo odzywającego się Achillesa (damn! wiem, gdzie jesteś - nie musisz mi o sobie dawać znać, a już na pewno nie podczas wyścigu!) i motywacji na poziomie -100 ukończyłam. I byłam 331 kobitką na 984 z czasem 1:12'39" + 150 burpees na koncie. Koniec końców chyba nie było aż tak źle. 
Jedno jest pewne - WIARA TO PODSTAWA! Tym razem o tym nie zapomnę i w Krynicy będę walczyć jak prawdziwa lwica!

Ściskam i zgniatam,
SKRZYNIA BIEGÓW.

PS. Dostałam pochwałę, że ładnie biegam. Viśnia - wiesz, że to Twoja zasługa!
PS2. Wszystkie parówy co oszukują na burpees - jesteście z siebie zadowoleni?! Wstydźcie się jak to czytacie, a policzki niech płoną!

Spartan Race Sprint Praha-Kosice DONE!

O! A wkoło takiej Katedry biegaliśmy - byliście kiedyś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz